Co by było, gdyby nie było… MENU BEZ GLUTENU?

Po co chodzimy do restauracji? By wspólnie z przyjaciółmi czy rodziną mile spędzić czas. Cieszyć się towarzystwem, rozmową, dobrze bawić. No i jeść smaczne potrawy, które ktoś nam przygotuje, przyniesie i podstawi pod nos. Generalnie ma to być radość, zabawa. I zazwyczaj tak jest, ale nie dla osób z celiakią.

Na diecie jestem ponad 30 lat. Dobrze pamiętam czasy zanim zaczął działać nasz program Menu Bez Glutenu. Każde wyjście do restauracji to był jeden wielki stres. Wszyscy zamawiają, trwa to chwilę. U mnie kelner zatrzymuje się na dłużej. Muszę przecież wytłumaczyć mu, czego nie mogę jeść. Zaczyna się bieganie do kuchni i pytanie kucharzy o składniki potraw. Dla osób nieśmiałych, które nie lubią zwracać na siebie uwagi, to jest koszmar. Wreszcie jest jakieś uzgodnione danie. Dostajemy potrawy, wszyscy jedzą, rozmawiają – ja ciągle muszę być czujna. Czy grzanki w zupie są na pewno bezglutenowe? No nie, kucharz odruchowo umaił moją zupę glutenowymi. Przecież to jest kasza jęczmienna, a nie gryczana. Jakimi kiełkami posypana jest moja sałatka? Co robi wafel w moich lodach?… Każdy z nas miał podobne doświadczenia.

I wbrew pozorom to nie są jeszcze najgorsze wspomnienia. Pamiętam sytuacje, gdy wychodziłam zwyczajnie głodna po wspólnym obiedzie. Wszystkie zupy zabielane mąką, nie ma gotowanych ziemniaków, wszystkie potrawy w panierce, możesz zjeść samą surówkę. I siedzisz nad tą zimną surówką, gdy cała reszta je normalny obiad…

Każdy posiłek poza domem to było poczucie, jakbym przedzierała się przez pole minowe, a przecież wypad, by gdzieś zjeść na mieście to miała być radość i zabawa.

Dziś mam niedaleko kilka bezpiecznych miejsc, do których mogę pójść i na chwilę odpuścić sobie tę wieczną czujność. Wiadomo, każdy chciałby, by było ich dużo więcej, ale cieszmy się z tych, które już są.

Byłam przy początkach tworzenia programu Menu Bez Glutenu. Pierwsze szkolenia i prezentacje, nauka w biegu, jeżdżenie po całej Polsce. Potem radość z pierwszych restauracji, nowych hoteli i ośrodków, ale i ciągłe stresy, gdy coś szło nie tak. To program bardzo trudny, wymagający ciągłego edukowania, nieustannej kontroli i czujności. Tylko teraz to przeszkoleni restauratorzy zdjęli z nas tę czujność i wzięli na swoje barki.

Gdyby nie było programu Menu Bez Glutenu, to nadal każde wyjście do restauracji byłoby dla mnie stresem.

Gdyby nie było programu Menu Bez Glutenu, należałoby by go natychmiast uruchomić! 🙂

Anna Marczewska

…………………

Rozmawiajcie z właścicielami lokali o MENU BEZ GLUTENU, o tym, że chcielibyście bywać w ich miejscach i o tym, że warto zmieniać nasz kraj w miejsce przyjazne dla osób na diecie bezglutenowej z powodów zdrowotnych. Dołączenie do MENU BEZ GLUTENU jest prostsze niż się wydaje!

Program jest otwarty dla wszystkich restauracji, hoteli, kawiarni, cukierni, przedszkoli i firm cateringowych, które spełnią odpowiednie warunki. A my zapewniamy szkolenia, materiały, wsparcie w aranżowaniu kuchni i doradztwo w jej prowadzeniu.

Wystarczy skontaktować się z nami.

Co by było, gdyby nie było… MENU BEZ GLUTENU?